Shinrin-yoku pochodzi z Japonii. Tak mieszkańcy kraju kwitnącej wiśni określają kąpiele leśne.
W latach 80. XX wieku temu, coraz bardziej popularnemu, zjawisku nadano tam miano terapii. Chciałybyśmy zarazić entuzjazmem do kąpieli leśnych ludzi w naszej szerokości geograficznej i udowodnić, że skarby kryją się także wśród naszych drzew. Ale zacznijmy u źródeł. 🌱
Japończycy darzą drzewa wielkim szacunkiem i miłością. Las jest dla nich przestrzenią świętą, zarówno dla wyznających shintoizm, jak i buddystów. Bóstwa zamieszkujące drzewa buszowały już w starych japońskich baśniach ludowych, w Kronikach japońskich (drugiej najstarszej księdze w kraju) przeczytamy legendy o lasach, a na leśne duchy trafimy w anime. Mocny duet: religia i popkultura, prawda?
Dodajmy, że aż 2/3 powierzchni Japonii zajmują gęste lasy. Japończycy mówią, że natura jest częścią każdego z nich, a ich kraj to cywilizacja lasu. Mają podstawy, żeby tak sądzić. Równolegle, prawie 80% z nich żyje i pracuje w miastach. Leśne kąpiele pojawiły się w odpowiednim momencie, żeby zapracowani salarymani (czyli japońskie białe kołnierzyki) wrócili na ścieżkę łączącą ich z naturą.
W 1982 roku Tomohide Akiyama – dyrektor Japanese Forestry Agency – postanowił połączyć spacery po lesie z turystyką służącą zdrowiu i udowodnić naukowo korzyści z tej praktyki płynące. Powstał wówczas narodowy pogram kąpieli leśnych, a pierwszym ośrodkiem shinrin-yoku został las Akasawa. 🌲🌿🌳
Od 2004 do 2012 r. Japończycy wydali równowartość około 4 mln dol. na badanie fizjologicznych i psychologicznych skutków kąpieli w lesie, wyznaczając 48 leśnych ścieżek terapii. Aktualnie w Japonii działa aż 60 certyfikowanych ośrodków terapii leśnych.